Z Księgi Przyjaciół
Ostatnie polowanie
antykwaryczne zakończyło się egzotyczną zdobyczą w postaci zbiorku japońskiej
aforystyki. Smakowite intelektualne sushi, w którym uwagę przykuwają
pikantne antyfeministyczne nigiri, którymi chętnie podzielę się z
wszystkimi czytelnikami.
Wschód jest
niewątpliwie pociągający dla człowieka Zachodu, o ile ten nie pozwolił się
jeszcze ostatecznie opanować racjonalistycznej zarazie. Odmienność wschodniego
spojrzenia wynika – jeśli wolno mi wyartykułować swój profański pogląd – z
odmienności przyjętej perspektywy. O ile postrzeganie rzeczywistości przez
Europejczyka, dzięki klasycznym i chrześcijańskim korzeniom, opiera się na
fundamencie miłości, której pochodnymi są chęć poznania i zrozumienia, to dla
człowieka Wschodu obserwacja jest polem konfrontacji, mającym na celu pokonanie
i podporządkowanie. Nic lepiej nie ukazuje tej różnicy niż stosunek do kobiety,
w którym łatwo dostrzec można maai – samurajski dystans szermierczy –
odległość miecza potrzebną do wykonania śmiertelnego ataku.
Dla tradycyjnego
człowieka Zachodu kobieta jest poprzez akt Boskiej kreacji istotą podległą,
słabszą, godną opieki i troskliwości. Pozostawiona sama sobie, stanowi element
chaosu, nieokiełzanych namiętności a nawet destrukcji, którą widzimy w twarzy
dzisiejszej wyemancypowanej i feministycznej Kali. Dla człowieka Wschodu
natomiast stanowi ucieleśnienie zła. Japoński poeta i dramaturg Akutagawa
Ryūnosuke przestrzegał przed tym „złem” w aforyzmie: „Za wszelką cenę strzeż
się kobiet – nakazuje Rozum. W żadnym razie nie unikaj kobiet – woła Instynkt.
Kobieta jest dla nas, mężczyzn, życiem samym. Jest, jednym słowem, źródłem i
początkiem wszelkiego zła!” Postrzeganie kobiety na Wschodzie degraduje ją
do poziomu znanego w Europie dopiero od czasów tzw. reformacji, a zwycięskiego
na salonach porewolucyjnej burżuazji. Jednak o ile dla Lutra i jego niektórych
następców pozostawała ona dalej istotą obdarzoną duszą tak jak mężczyzna, dla
człowieka Wschodu nie jest to już, z różnych zresztą powodów, tak oczywiste.
Dla człowieka Wschodu zdaje się, że jest ona godną odrzucenia już przez sam
fakt przekazywania życia, skazującego na ziemskie cierpienie, czy też wiążącego
ducha w materialnym więzieniu. Należy w takim razie złamać ją, okiełznać jej
zwierzęcą naturę i wytresować, aby stępić zło rozsiewane dokoła i cieszyć się
nią zapominając o ziemskim bólu.
Analizując w powierzchowny sposób różnicę pomiędzy postrzeganiem kobiety
w Europie i Azji, japoński reakcjonista (w sferze wartości, nie poezji!)
Hagiwara Sakutarō pisał: „Średniowieczni rycerze traktując kobietę jak
muzyczny akord, nieuchwytny i niedostępny, kładli miecz między dwa posłania. Są
zatem dwa sposoby: karmić się samym zapachem, jak oni, albo też, jak my
wszyscy, umiejętnie oswoić kobietę zmysłową tresurą i cieszyć się nią jak
pięknym domowym zwierzęciem. Wybierając pierwszy sposób służyć będziemy
wiecznie i z tęsknotą swej bogini, a dolatująca z dala woń skóry i pudru uczyni
nas szczęśliwymi jak w marzeniu. W drugim wypadku też będziemy szczęśliwi, bo
to my jesteśmy ludźmi, nie one – uroczy żywy inwentarz. Przecież żaden człowiek
nie gniewa się na swego pieska-ulubieńca za jego psoty, nierozum i niewiedzę,
za egoizm, małoduszność czy zazdrość. Zresztą im bardziej piesek jest pieskiem,
tym milszy się nam wydaje i bardziej pełen uroku. Oto dwa sposoby postępowania:
umieścić bóstwo na wysokości, pod niebem, lub pieska pod łóżkiem. Unikać trzeba
rozwiązań pośrednich i nigdy nie kochać kobiety jak człowieka, tylko jak piękne
zwierzę albo bóstwo. Traktowanie kobiet jako ludzi nie będzie wobec nich
serdeczne ani rycerskie i staną się one tylko nieznośne, nie do wytrzymania.
Zresztą i my pozbawiamy się szczęścia, które nam naturalną koleją rzeczy daje
miłość”. Charakterystyczne dla tradycji japońskiej postrzeganie kobiety
różni się od europejskiego jeszcze w jednej kwestii, a mianowicie kondycji
płci. Pod skorupą męskiej dominacji na Dalekim Wschodzie kryje się strach przed
kobietą, tak obecny w twórczości Mishimy. Starach przed kobietą, istotą
postrzeganą jako stworzenie prymitywne, nieskomplikowane, działające
instynktownie, zwierzęce, a przez to silniejsze od mężczyzny. Sakutarō nazwał
kobietę „aparatem opartym na prostych, pierwotnych zasadach”, a „przez to
silnym”, porównywalnym z nieskomplikowanym, tanim zegarkiem, działającym bezawaryjnie
ze względu na fakt, że nie ma w nim co się zepsuć. Zwierzęcość kobiety zdaniem
japońskiego reakcjonisty daje jej niezniszczalność i jest pierwotną tęsknotą
tkwiącą w niej pomimo wieków męskiej tresury. Paradoksalnie, mężczyzna musi się
strzec kobiety ponieważ jest od niej słabszy, bardziej delikatny i wrażliwy.
Kobieta dla mężczyzny jest więzieniem i śmiercią jeśli nie zdoła jej opanować.
Cytowany już
Sakutarō pisał: „Kobieta zawsze z przyjemnością myśli o obnażaniu się.
Marzy, żeby w ten sposób odzyskać naturalne piękno pantery i wolność dzikiego
zwierzęcia. Idąc za pradawnym instynktem tęskni za powrotem do lasu, gdzie żyje
bratnie stado”. Zapewne istnieją wielorakie przyczyny tego intrygującego
stanu rzeczy, będącego zajmującą tematyką dla licznych kaznodziejów i
moralistów, poetów i pisarzy, czy różnych szkół psychologicznych. Jedno jest
pewne, istnieje zasadnicza różnica w cywilizacyjnym postrzeganiu relacji płci
pomiędzy Wschodem a Zachodem. Kobieta wbrew powszechnemu mniemaniu dzisiejszych
ignorantów była traktowana w Europie już u zarania dziejów z szacunkiem, jako uświęcona towarzyszka
mężczyzny. Wśród Celtów królowała, u Germanów wojowała wraz z mężczyznami, u
Spartan i Rzymian pomimo podległości władzy mężczyzny posiadała przywileje
prawne i kulturowe. Paradoksalnie najniższy status posiadała w ateńskiej
demokracji – hołubionej tylko przez tych, którzy nic o niej nie wiedzą –
przyznającej jej „prawa” znane dzisiaj z krajów opartych na przepisach
szariatu.
Zrzucając odzienie
dla mężczyzny, kobieta daruje swemu wybrańcowi światło będące odbiciem jego
solarnej natury. Może być one mdłe i brudne lub jasne i czyste, zależnie od
jasności tkwiącej w duszy mężczyzny. Każda kobieta jest księżycem odbijającym
światło swego słońca.
27 września 2008
RyM
Tekst pierwotnie publikowany w nr 8/ 2009 „Templum Novum”.