Wolność – Europa – Tożsamość
To jest już pewne, że na naszych oczach odchodzą w polityczny niebyt współczesne „wielkie” demokratyczne narody, będące skutkiem procesów zapoczątkowanych przez rewolucję francuską. Stary świat odchodzi do lamusa, ale nie znaczy to, że kończy się era wspólnot etnicznych, nacjonalizmów i mocnej identyfikacji terytorialnej. Wręcz przeciwnie.
Publicysta konserwatywno-rewolucyjnego portalu Die Blaue Narzisse Lukas Steinwandter przypomina jeden z obszarów takiego pulsującego i wzmożonego przeżywania swojej tożsamości regionalnej. Dodajmy, przemilczanego z premedytacją w oficjalnych mediach, ze względu na wrogą postawę polityczną wobec demokratycznego establishmentu. Regionem tym jest Południowy Tyrol, nazywany humorystycznie przez włoski system biurokratyczny Górną Adygą.
Rozpoczynając swój artykuł Lukas Steinwandter przywołuje jeden z tekstów Felixa Menzla, poruszający kwestie nowoczesnego spojrzenia konserwatywnego na problem regionalizmu. Menzel, publikujący również na łamach portalu (niebawem zamieścimy na U-Bootenlandzie opracowanie całości przemyśleń Felixa Menzla!), odwołuje się do niektórych poglądów Hannah Arendt, postulując autentyczną konserwatywną regionalizację Europy. Aby przetrwać w sytuacji homogenicznego systemu globalnego, Nowa Europa musi oprzeć się na sile regionów. Obywatele muszą sami decydować o wszystkich sprawach dotyczących ich najbliższego terytorium. Zamiast anonimowej, pasożytniczej i nieskutecznej redystrybucji przez biurokratyczne monstrum, potrzebna jest samodzielność i odpowiedzialność społeczności lokalnej. Powinna ona posiadać prawo do decydowania w kwestiach kluczowych dla swojego istnienia i ochrony swoich interesów.
Zdaniem Lukasa Steinwandtera, kwestia ta dotyczy także, a może przede wszystkim, tych regionów, które zostały dotknięte fatalnymi wydarzeniami politycznymi ubiegłego wieku. Do takich regionów należy Południowy Tyrol. Tym bardziej, że dynamicznie rozwija się tam, pomimo wielu politycznych zakazów, tożsamościowy ruch regionalistyczny reprezentowany przez kilka organizacji politycznych.
Autonomia, czy niepodległość? Tyrolczycy jeszcze nie zdecydowali, którą drogę wybrać. |
W połowie marca na zamku Maretsch w Bozen (Bolzano) został przedstawiony przez tyrolskich tożsamościowców Ulli’ego Maira i Piusa Leitnera projekt konstytucji Freistaat Südtirol. Projekt został ostro skrytykowany przez umiarkowanych tyrolskich regionalistów z Südtiroler Volkspartei (SVP), którzy nazwali go w swoim komunikacie prasowym polityczną iluzją, podkreślając, że pozostają wierni postulowanej w swoich programach idei autonomii regionalnej. Skąd pomysł niepodległości, który może wydawać się przejawem niepotrzebnego i sztucznego ekstremizmu? W informacji prasowej tyrolscy identytaryści zwrócili uwagę na istotne dwa zagrożenia dla tyrolskiej tożsamości wiążące się z trwaniem przy idei politycznej autonomii regionalnej. Pierwsze zagrożenie wynika z faktu, iż autonomia Tyrolu w ramach Włoch sankcjonuje „alzacyzację” terytorium podzielonego pomiędzy dwa państwa – Austrię i Włochy. Drugim zagrożeniem jest stopniowy zanik dialektu (języka?) tyrolskiego, ustępującego urzędowemu językowi włoskiemu i zagrożonego napływem azylantów i imigrantów. Ci ostatni wzmacniają ostatecznie wpływy języka państwowego i działają rozkładowo na tyrolską wspólnotę kulturową. Postulowana przez SVP idea „pełnej autonomii” nie zagwarantuje zdaniem radykalnego skrzydła tożsamościowego zachowania tyrolskiej kultury, która ulegnie w najbliższych kilkunastu latach stopniowej italianizacji. Tyrol zaś stanie się „normalnym regionem Włoch” z pizzą i spaghetti.
Świadomość zachodzących procesów politycznych powoduje wzrost nastrojów radykalnych w Południowym Tyrolu, dążących do obrony własnej tożsamości. Jest to reakcja na postrzeganie regionu w kategoriach brukselskiego włosko-niemieckiego „meteka”. Dla Tyrolczyków świadomych swojej odrębności jest nie do zniesienia chaos w politycznych pojęciach związanych z tożsamością – „obywatelstwo” (włoskie?), „narodowość” (austriacka?), „tożsamość” (tyrolska?) etc. Zdaniem przedstawiciela tyrolskiego Freiheitlichen Jugend Michaela Demanegi, wielu zdezorientowanych Tyrolczyków identyfikuje się tylko z państwem włoskim, ponieważ jest ono realnym faktem. Identytaryści się temu sprzeciwiają. I, co warto podkreślić, posiadają w swoim „separatyzmie” wsparcie włoskiej skrajnej prawicy.
Steinwandter zwraca uwagę, że przykłady takie jak Czarnogóra, Kosowo, Katalonia i Szkocja, wskazują, iż w gnijącym systemie liberalno-demokratycznym istnieje możliwość rozwiązań niepodległościowych dla małych wspólnot etnicznych lub terytorialnych. Nie dodaje jednak, że w dwóch pierwszych przypadkach wiążą się one z wsparciem czynnika zewnętrznego, a w drugim z dużą siłą przebicia politycznego regionalnych elit. Mimo wszystko, fakty świadczą, że tyrolscy identytaryści posiadają wiele atutów w swoich rękach.
Lukas Steinwandter twierdzi, że stan finansowy państwa włoskiego jest elementem stanowiącym zagrożenie dla autonomii tyrolskiej. Włoskie zadłużenie wzrosło w styczniu 2012 roku do prawie 2 bilionów euro, co zostało podane do publicznej wiadomości przez włoski bank centralny w początkach marca tego roku. Dla autora nie jest zaskakującym fakt, iż w tym samym dniu Südtiroler Tageszeitung ujawnił, że Dolomity i Südtirol plasuje się na 19 pozycji wśród najbogatszych regionów Europy jako najbogatszy region Italii. Dla włoskiego establishmentu jest to dorodna mleczna krowa do wydojenia. System podatkowy bankrutującego państwa włoskiego już teraz jest szczególnie dokuczliwy na tym obszarze. Michael Demenega podkreśla, że niezależność polityczna Tyrolu gwarantuje Tyrolczykom, swobodną przyszłość bez strachu o rozwój włoskiej gospodarki. Wbrew pozorom i wbrew opiniom systemowych żurnalistów – również w Polsce (patrz artykuł M. Magierowskiego, 19-25 marca 2012 w „Uważam Rze”) tendencje autonomistyczne, czy separatystyczne, rodzą się w bogatych i samowystarczalnych regionach Europy.
Czego nie zauważa Lukas Steinwandter i Tyrolczycy? Nie zauważają, że tyrolskie bogactwo stanowi nie tylko pożądany łup dla kolejnych złodziejskich „elit” z centrali, ale prawdziwy oręż w walce o realizację swoich postulatów politycznych. Oręż, którego siłę zdolna jest ocenić w dobie pogłębiającego się kryzysu ekonomicznego (a jeszcze wszystko w Europie przed nami!) tylko prawdziwa warstwa przywódcza. Oszczędność, pracowitość, bogactwo, oto klucze do politycznego sukcesu.
Potocznie postrzega się Południowy Tyrol przez pryzmat turystyki narciarskiej, z granicami wyznaczonymi przez podziały państwowe i luksusowe kurorty z doskonałymi stokami narciarskimi. Prawdziwe granice Südtirol są inne i znajdują się o wiele bardziej na południe, niż nam się to wydaje. Tyrol sięga tak daleko, jak daleko widoczne są typowe tyrolskie gonty wraz z zadaszonymi kominami, specyficzne płoty i kamienne mury. Granicę wyznacza faktycznie bariera tyrolskiego dialektu i odmienna mentalność Tyrolczyków od włoskiej. Tyrol jest tam gdzie są Tyrolczycy.
Krótki komentarz o różnicy i bezsilności.
Differentia specifica Górnego Śląska i Tyrolu nie polega tylko na różnicy położenia nad poziomem morza. Pomimo podobieństw w doświadczeniach historycznych – sprzeciwie zbrojnym wobec rewolucji francuskiej, podziałach pomiędzy dwa państwa, centralistycznym zacieraniu tożsamości itp., różnica leży przede wszystkim w aktualnych relacjach politycznych pomiędzy tyrolskim ruchem identytarystycznym a włoską sceną polityczną. Tyrolczycy posiadają wsparcie włoskiej prawicy antysystemowej. W Polsce taka prawica nie istnieje. Ostatnia manifestacja katowicka NOP i ONR, porównywalna chyba tylko z żenującymi przemarszami oranżystów przez Belfast, jednoznacznie sytuuje te formacje na pozycjach obrony gnijącego systemu i chylącego się ku upadkowi liberalno-demokratycznego porządku. Organizacje te nie mieszczą się w istniejącej paneuropejskiej lidze tożsamościowców i nacjonalistów, która łączy na europejskim „podwórku” w jednej walce tak Tyrolczyków jak i Włochów. Organizatorzy manifestacji okazali swoją ideologiczną bezsilność wobec nieuchronnej europejskiej rewolucji.
Opracował Otto Kreczmar