niedziela, 2 lutego 2014

Testament pułkownika Jeana Bastiena Thiry

Deklaracja złożona 2 lutego 1963 roku przed Sądem Wojskowym przez Pułkownika Jeana Bastien-Thiry w związku ze sprawą zamachu na Charlesa de Gaulle’a dokonanego w miejscowości Petit-Clamart 22 sierpnia 1962 roku
  
Akt, za który odpowiadamy dziś przed sądem był aktem o charakterze wyjątkowym i pragnąłbym aby uwierzono nam, że to wyłącznie motywy o równie wyjątkowym charakterze skłoniły nas do działania.
Nie jesteśmy ani faszystami ani buntownikami, ale narodowcami, rodowitymi Francuzami i Francuzami z wyboru, i to właśnie nieszczęścia ojczyzny zaprowadziły nas na salę sądową. Jestem zwierzchnikiem tych ludzi, których oskarżono wraz ze mną i z tego tytułu przyjmuję na siebie całą odpowiedzialność za to, co nastąpiło.
Dlatego właśnie to ja przemawiam w imieniu moich towarzyszy broni i dlatego właśnie moja mowa będzie dłuższa niż to, co oni już przede mną powiedzieli.
Przyczyny naszego działania mają ścisły związek z następstwami przerażającej tragedii ludzkiej i narodowej, która – jako konsekwencja trwających już od prawie pięciu lat w Algierii wydarzeń – naraziła, i ciągle, codziennie naraża, na szwank wolność, dobra materialne i życie licznych Francuzów.

Dzieje się tak od czasu, kiedy zagrożone zostało samo istnienie wspólnoty narodowej[1], i od kiedy naruszona została zasada narodowej jedności.
Motywy naszego działania mają również ścisły związek z niebezpieczeństwem, na jakie naraża nasz kraj obecna władza faktyczna[2].
Naszym zdaniem jest to niebezpieczeństwo śmiertelne. Śmiertelne, gdyż przy okazji tego, co ośmielono się nazwać „rozwiązaniem problemu algierskiego” zakwestionowano zasady i prawa, które są lub które być powinny fundamentem życia narodowego.
 Narody są śmiertelne i wiemy, że w bliższej lub w dalszej przeszłości niektόre narody przestały istnieć jako takie.
 Niebezpieczeństwo, które grozi Francji aktualnie, nie polega na ryzyku zagłady fizycznej czy materialnej. Jest ono głębsze i bardziej subtelne, gdyż doprowadzić ono może do zniszczenia wartości ludzkich, moralnych i duchowych, które są naszą ojcowizną. Nasze –  otrzymane od ojców dziedzictwo – jest zarazem greckie, rzymskie, zachodnie i chrześcijańskie, a polega ono na bardzo konkretnej koncepcji godności i wolności ludzkiej i ludzkich wspólnot, a także na wcieleniu w życie podstawowych i fundamentalnych zasad. Zasady te to: poszukiwanie sprawiedliwości i troska o nią, szacunek dla prawdy, dla danego słowa, ale również braterska solidarność między członkami wspólnoty narodowej.
Jesteśmy przekonani, że zasad tych nie sposób cynicznie i bezkarnie gwałcić bez narażenia na niebezpieczeństwo duchowej śmierci całej wspólnoty narodowej!
Nie sposób postępować w ten sposób i jednocześnie nie czynić narodu ofiarą różnych form nowoczesnego materializmu, z których najgroźniejszą jest negujący ludzką wolność totalitaryzm komunistyczny[3]; nie pozwala on bowiem człowiekowi i zbiorowościom ludzkim na swobodny rozwój i uznaje ludzi za pospolite elementy funkcjonujące w ramach stworzonych przez fałszywą i przewrotną doktrynę.
Na początku naszej[4] mowy uważamy za stosowne przypomnieć pokrótce jak wyglądały zasadnicze aspekty dramatu algierskiego w przeciągu ostatnich pięciu lat.
Dramat ten jednak nie należy jeszcze do przeszłości – wpisany jest dziś jeszcze w serca milionów ludzkich istot, które cierpią z jego powodu w swoim ciele.
Przypomnijmy więc, że wydarzenia z maja i czerwca 1958 roku[5] poprzedziły miesiące niepokojów i niepewności, co wstrząsnęło wojskiem i opinią publiczną.
Zmiana ustroju w państwie była możliwa dzięki postawie wojska. Zmiana ta nastąpiła w Paryżu.
To właśnie wtedy ten, który uosabiał nową władzę polityczną podjął wobec ludu francuskiego, wobec wojska i wobec ludności algierskiej uroczyste zobowiązanie.
Zobowiązanie to, poczynione w formie przysięgi, powzięte zostało w Oranie, w Mostaganem i w Bône, ale także  w innych miastach ziemi algierskiej.
Przysięga owa dotyczyła obietnicy, że Algieria pozostanie ziemią francuską, i że wszyscy jej mieszkańcy staną się – bez żadnych zastrzeżeń – Francuzami.
 Nikogo nie zmuszano do składania tych zapewnień! Nikt nie był zmuszany do składania przysięgi!
Ale skoro już przysięga ta złożona została przez szefa rządu, który właśnie objął władzę, nabywała ona wartości programu politycznego! Przysięgę tę złożył oficer w generalskim mundurze i zrobił to wobec innych oficerów i żołnierzy. Była to więc kwestia honoru!
Była to sprawa uczciwości intelektualnej, ale również zwyczajnej dobrej wiary, która nakazywała zrobienie wszystkiego, co po ludzku możliwe, aby dotrzymać słowa i nie złamać przysięgi!
 W omawianym okresie zobowiązania i przysięgi, o których mowa zakładały pewną całościową politykę.
Zaraz po dojściu de Gaulle’a do władzy wojsko i administracja francuska wprowadziły w Algierii tę politykę w życie.
Polityka ta była potwierdzeniem i przypieczętowaniem przez niezliczone rzesze oficerów i urzędników słowa honoru danego w imieniu Francji! Wszystko to spowodowało zaangażowanie się po naszej stronie, na śmierć i życie, tysięcy francuskich mahometan, którzy słowami głowy państwa zachęceni zostali do obdarzenia Francji zaufaniem i do opowiedzenia się po jej stronie.
[…]
Nie mamy zamiaru przekształcać tego procesu w proces na tle religijnym. Pragniemy tylko przypomnieć, że chrześcijanin - a jesteśmy chrześcijanami - staje się zbrodniarzem wyłącznie wtedy, kiedy ciężko przekroczy jedno z przykazań Bożych. 
Wiemy, że piąte przykazanie Boże zakazuje użycia siły, z wyjątkiem szczególnych okoliczności, które definiuje Kościół. Jest tak samo drugie i ósme przykazanie: zakazują one wszystkim - szczególnie zaś szefom państw - krzywoprzysięstwa, ale i kłamstwa mającego na celu wykorzystanie dobrych intencji obywateli. Ale jest także pierwsze - największe ze wszystkich - przykazanie Boże, które nam nakazuje miłość bliźniego i współczucie wobec naszych braci w potrzebie. 
To właśnie z tego powodu przyjęte jest od zamierzchłych czasów w krajach chrześcijańskich, że jeżeli zaistnieją określone warunki, akt przemocy może być aktem miłości.
To właśnie dlatego według tradycyjnej doktryny akty przemocy skierowane przeciwko tym, którzy zatracili poczucie moralne i ludzkie, i którzy tych, których mają obowiązek bronić i ochraniać, prowadzą do ruiny, są dozwolone. Gdyby to, cośmy przedsięwzięli powiodło się, konsekwencją tego (a właśnie na to liczyliśmy) byłoby natychmiastowe ustanie ludobójstwa w Algierii. 
Aktualny szef państwa mógł zresztą położyć temu ludobójstwu kres. Wystarczyło, żeby wydał jeden jedyny rozkaz, czego nie uczynił, i naszym zdaniem na zawsze pozostanie za to odpowiedzialny.

słowa płk Jeana Bastien-Thiry na sali sądowej 2 lutego 1963 r.


Przed egzekucją, o świcie, Bastien-Thiry pisze dwa ostatnie krótkie listy, do żony i do brata Gabriela. Na prośbę adwokatów redaguje ostatnie oświadczenie, w którym deklaruje, że został skazany nielegalnie, więc jego egzekucja jest morderstwem, toteż spodziewa się w przyszłości rewizji swojego procesu. O godzinie 5.00 rano uczestniczy w Mszy św. odprawionej przez generalnego kapelana więziennictwa, o. Josepha Verneta SJ. Sprawuje posługę ministranta i śpiewa. W czasie komunii dzieli hostię na pół i prosi, aby kapłan zaniósł drugą połówkę jego żonie. Po skończonej mszy o. Vernet zwraca się do skazańca słowami: "Ofiara Chrystusa została spełniona. Teraz zaczyna się twoja". W tym samym czasie, żona Pułkownika, u boku swego ojca, na kolanach odmawia modlitwę za konających. Po kilku minut spędzonych w towarzystwie jezuity, karetka więzienna ze skazańcem, w towarzystwie trzech samochodów, opuszcza Fresnes kierując się ku Fortowi Ivry. Dwunastoosobowy pluton egzekucyjny rozstrzeliwuje skazańca o godzinie 6.39. Pułkownik umiera, przebierając paciorki różańca związanymi do tyłu rękami.

Był ostatnim skazanym na śmierć przez sąd wojskowy, ostatnim rozstrzelanym we Francji i za Algierię Francuską.


z posłowia prof. Jacka Bartyzela





[1] W oryginale w liczbie mnogiej; fragment trudny do zrozumienia. Pułkownik Bastien-Thiry miał na myśli albo różnorodność etniczną ludności zamieszkującej departamenty algierskie albo rozerwaną jedność Algierii i Metropolii. Niezależnie od tego, co pragnął on dokładnie wyrazić, zdanie to znajduje się na antypodach rasowej koncepcji narodu stosowanej przez gaullistów (przyp. tłum.).
[2] W tym momencie, na samym początku swego wystąpienia Pułkownik Bastien-Thiry wprowadza fundamentalne dla niego rozróżnienie między władzą faktyczną (sprawowaną wyłącznie de facto) a władzą sprawowaną zgodnie z prawem  moralnym i z konstytucją (przyp. tłum.).
[3] Słowa te wypowiedziane zostały w 1963 roku; nie należy o tym zapominać (przyp. tłum.).
[4] Pułkownik Bastien-Thiry jako zwierzchnik swoich towarzyszy broni wygłasza mowę w ich imieniu – jest ich rzecznikiem (przyp. tłum.).
[5] Chodzi tu o przygotowania do obalenia przy pomocy przewrotu wojskowego nieudolnych rządów IV Republiki i o umożliwienie dojścia do władzy de Gaulle’owi. Pułkownik Bastien-Thiry wypomina reżimowi gaullistowskiemu, że znajduje się on u władzy tylko dzięki poparciu wojska, któremu złożył fałszywe obietnice w sprawie algierskiej (przyp. tłum.).