niedziela, 17 czerwca 2012

ReichSpect Gaymes?


Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do antyrasistowskiego prania mózgów, że przestaliśmy reagować na wpuszczane „tylnimi drzwiami” inne lewackie idee. Zapewne wielu miłośników piłki nożnej potraktowało, jako rutynową tresurę, napisy „Respect” wieszczące kolejną akcję społeczną UEFA, a rozpoczynające każdy pojedynek piłkarski w Polsce i na Ukrainie w trakcie Mistrzostw Europy. Lewactwo zrezygnowało z bezpośredniego przekazu ideologicznego, na rzecz skojarzeniowego niuansu, wpisującego się w afirmatywną ideologię poprawności politycznej. Łopatologiczne „No To Racism” nie jest już trendy. To, co dla jednych, kojarzy się z szacunkiem wobec kibiców innych drużyn lub piłkarzy o innym kolorze skóry, dla innych jest jednoznacznym przekazem antyhomofobicznym. Ważne, że łączy je wspólny mianownik „antydyskrymiancyjnego” klajstru.

Przesada? Tylko dla tych, którzy ignorują dominujące nurty w lewackiej postmodernie, stawiające nacisk na lobbing i konsumpcjonizm. Rozważania na ten temat snuł ostatnio nie kto inny, jak własnoosobisty dyktator różowych mód botoxowych – Janusz Palikot, wieszcząc słusznie dokonującą się samobieżnie, konsumpcjonalizację polskiego patriotyzmu.
Obserwowana przez nas akcja „Respect”, choć korzeniami tkwi w amerykańskim ruchu gejowskim, który jako pierwszy rozpoczął aktywną promocję swoich lewackich idei poprzez sport, rozpoczęta została w Europie w 2008/2009 roku od berlińskiej akcji zorganizowanych przez Lesben-und Schwulenverbandes” (LSVD). Pierwsza, rozpoczęta w 2008 roku w ramach tzw. „Pride-Wee”, polegała na zorganizowaniu w czerwcu tego roku ok. 130 imprez sportowo-rozrywkowo-kulturalnych odbywających się w Berlinie pod hasłem: „Respect Gaymes”. W promocji gejowskiej akcji uczestniczył m.in. turecki piłkarz Erkut Ergiligűr z tureckiego klubu działającego w Berlinie – Tűrkiyemspor Berlin. Plakaty z nagim torsem Turka wyścieliły szczelnie powierzchnie reklamowe berlińskiej komunikacji miejskiej, ale zawisły również na policyjnych komisariatach, w szpitalach i przychodniach oraz szkołach i knajpach... Akcja spotkała się z zdecydowanym „respektem” ze strony berlińskiej alternatywy nacjonalistycznej oraz kibiców Herthy BSC Berlin. Lewactwu nie udało się obkleić osiedli „kibicowskich” w Berlinie.  
Berlińczycy nie mają lekko. W następnym roku doznania estetyczne mieszkańców stolicy RFN zostały wystawione na równie wielką próbę. Tym razem akcja afirmująca homoseksualizm odbywała się pod hasłem: „Miłość wymaga szacunku” („Liebe verdient Respekt”). Ogłoszony przez LSVD sukces akcji (czym mierzony, możemy się tylko nieskromnie domyślać), owocuje kolejnymi inicjatywami – „na rzecz szacunku” – dla lesbijek w pracy, lesbijek wychowujących dzieci, homoseksualistów w urzędach, hermafrodytów na ulicach, transseksualistów w pracy etc. Lewica ma pełne ręce roboty – wymyślać te wszystkie „Respekty”.
Akcja „Respect” UEFA trafiła pod polskie strzechy.
Tymczasem, czekając na kolejne sukcesy polskiego teamu celebrytów, życzyć sobie powinniśmy aby w końcu zatryumfował „respect”. I pytamy niecierpliwie, kiedy w końcu Biedroń zaprojektuje różowe stroje dla polskiej reprezentacji? Prosimy, o takie szykowne!

Otto Kreczmar, się tym razem wyzłośliwiał