Tak bardzo
przyzwyczailiśmy się do antyrasistowskiego prania mózgów, że przestaliśmy
reagować na wpuszczane „tylnimi drzwiami” inne lewackie idee. Zapewne wielu
miłośników piłki nożnej potraktowało, jako rutynową tresurę, napisy „Respect” wieszczące
kolejną akcję społeczną UEFA, a rozpoczynające każdy pojedynek piłkarski w
Polsce i na Ukrainie w trakcie Mistrzostw Europy. Lewactwo zrezygnowało z
bezpośredniego przekazu ideologicznego, na rzecz skojarzeniowego niuansu,
wpisującego się w afirmatywną ideologię poprawności politycznej. Łopatologiczne
„No To Racism” nie jest już trendy. To, co dla jednych, kojarzy się z szacunkiem
wobec kibiców innych drużyn lub piłkarzy o innym kolorze skóry, dla innych jest
jednoznacznym przekazem antyhomofobicznym. Ważne, że łączy je wspólny mianownik
„antydyskrymiancyjnego” klajstru.
Przesada? Tylko dla
tych, którzy ignorują dominujące nurty w lewackiej postmodernie, stawiające
nacisk na lobbing i konsumpcjonizm. Rozważania na ten temat snuł ostatnio nie kto
inny, jak własnoosobisty dyktator różowych mód botoxowych – Janusz Palikot,
wieszcząc słusznie dokonującą się samobieżnie, konsumpcjonalizację polskiego
patriotyzmu.
Obserwowana przez
nas akcja „Respect”, choć korzeniami tkwi w amerykańskim ruchu gejowskim, który
jako pierwszy rozpoczął aktywną promocję swoich lewackich idei poprzez sport, rozpoczęta
została w Europie w 2008/2009 roku od berlińskiej akcji zorganizowanych przez
Lesben-und Schwulenverbandes” (LSVD). Pierwsza, rozpoczęta w 2008 roku w ramach
tzw. „Pride-Wee”, polegała na zorganizowaniu w czerwcu tego roku ok. 130 imprez
sportowo-rozrywkowo-kulturalnych odbywających się w Berlinie pod hasłem:
„Respect Gaymes”. W promocji gejowskiej akcji uczestniczył m.in. turecki
piłkarz Erkut Ergiligűr z tureckiego klubu działającego w Berlinie –
Tűrkiyemspor Berlin. Plakaty z nagim torsem Turka wyścieliły szczelnie
powierzchnie reklamowe berlińskiej komunikacji miejskiej, ale zawisły również
na policyjnych komisariatach, w szpitalach i przychodniach oraz szkołach i knajpach...
Akcja spotkała się z zdecydowanym „respektem” ze strony berlińskiej alternatywy
nacjonalistycznej oraz kibiców Herthy BSC Berlin. Lewactwu nie udało się
obkleić osiedli „kibicowskich” w Berlinie.
Berlińczycy nie
mają lekko. W następnym roku doznania estetyczne mieszkańców stolicy RFN
zostały wystawione na równie wielką próbę. Tym razem akcja afirmująca homoseksualizm
odbywała się pod hasłem: „Miłość wymaga szacunku” („Liebe verdient Respekt”). Ogłoszony
przez LSVD sukces akcji (czym mierzony, możemy się tylko nieskromnie domyślać),
owocuje kolejnymi inicjatywami – „na rzecz szacunku” – dla lesbijek w pracy,
lesbijek wychowujących dzieci, homoseksualistów w urzędach, hermafrodytów na
ulicach, transseksualistów w pracy etc. Lewica ma pełne ręce roboty – wymyślać
te wszystkie „Respekty”.
Akcja „Respect”
UEFA trafiła pod polskie strzechy.
Tymczasem, czekając
na kolejne sukcesy polskiego teamu celebrytów, życzyć sobie powinniśmy aby w
końcu zatryumfował „respect”. I pytamy niecierpliwie, kiedy w końcu Biedroń
zaprojektuje różowe stroje dla polskiej reprezentacji? Prosimy, o takie
szykowne!