Wolność – Europa –
Tożsamość
W dobrym prawicowym tonie jest
negatywny stosunek do Unii Europejskiej. Również na Śląsku i w Polsce. Często
jednak za czystą negacją europejskiej jedności nie kryje się żadna głębsza idea
czy polityczna koncepcja. Krytycy Unii poprzestają zwykle na samobójczym
przyklaskiwaniu każdej tendencji destrukcyjnej, bez zastanowienia się nad jej
konsekwencjami w przyszłości. Widać to w Polsce szczególnie wśród
przedstawicieli tzw. obozu patriotycznego, wśród których wrogości wobec
Brukseli nie towarzyszy najmniejsze zastanowienie się nad geopolitycznymi
implikacjami dla Polski, wpadającej wprost w bezpośrednie oddziaływanie
polityczne Rosji. Zgadzamy się z redakcją niemieckiego portalu konserwatywnego
„Die Blaue Narzisse”, że nie wystarczy krytykować Unii Europejskiej. Trzeba
również wiedzieć, czym Unię zastąpić, jak powinna wyglądać Europa przyszłości.
Identytarystyczna prawica koniecznie potrzebuje pozytywnej wizji jedności
europejskiej i silnej wiary w polityczne odrodzenie kontynentu.
Niemiecki portal prawicowy od
dłuższego czasu zamieszcza interesujące artykuły poświęcone europejskiej
tożsamości. W najnowszym, zawierającym sześć propozycji dotyczących przyszłości
Europy oraz ruchu identytarystycznego,redaktor Felix Menzel zaprasza dorefleksji i rozpoczęcia debaty. U-Bootenland również zaprasza do zastanowienia nad
zaprezentowanymi pomysłami.
- Musimy pamiętać, że wielka historia rodzi się z chaosu wydarzeń. Pesymiści nie chcą przyznać, że postrzegają tylko zewnętrzną powłokę procesu dziejowego, która może prowadzić do błędnych wniosków. Autorzy przedstawianego tekstu programowego dają przykłady takiej powierzchowności. Jak to możliwe, że obszary byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, na których obowiązywały stalinowskie przepisy prawa aborcyjnego, okazują się teraz jedynym etnicznym zasobem populacyjnym dla Niemiec? Jak wytłumaczyć, nieprzewidywalną w czasie konstruowania wspólnot europejskich przez Mitterranda i Margaret Thatcher, dzisiejszą niemiecką dominację w Unii Europejskiej? Przyszłość jest nieprzewidywalna w takim samym stopniu, w jakim była na rok przez pamiętnym 1789 rokiem, tyle że wahadło historii nieuchronnie zmierza w prawą stronę. Pamiętajmy – apelują niemieccy identytaryści – nadzieja nie umiera, nawet jeśli wydaje się beznadziejna. Historia zna wiele zaskakujących zakończeń.
- Europa stanowi rzeczywistość przekraczającą wymiar zwykłego geszeftu czy demokratycznego hochsztaplerstwa. Identytaryści muszą mieć świadomość, z jakimi wyzwaniami przyszło im się zmierzyć, aby uodpornić się na społeczne skutki bełkotliwego, majonezowatego informacyjnego zgiełku, wciskającego się w każdą wolną przestrzeń. Muszą być gotowi, by bronić wspólnego dziedzictwa Europy, a nie tylko swojego wąsko pojętego etnicznie „podwórka” narodowego. Autorzy tekstu stwierdzają, że wszystkie europejskie narody powinny zachować swoją tożsamość – Francuzi i Niemcy, Słowacy i Węgrzy, Polacy i Szwedzi, jak również Tyrolczycy i Ślązacy, Alzatczycy i Walijczycy, Baskowie i Lombardczycy. Czynienie w Europie wyjątku byłoby tworzeniem niebezpiecznej próżni w cywilizacyjnej mozaice, jaką jest Europa. Należy w końcu zrozumieć, że wolność czy suwerenność będzie zagrożona coraz bardziej, jeśli sprowadzi się ją do poziomu operacji militarnych w Afganistanie albo pilnowania stabilności rynków finansowych miejscowej plutokracji. Dodajmy od siebie, że musi również opierać się na wzajemnym poszanowaniu odrębności poszczególnych wspólnot etnicznych i rezygnacji z wrogości głęboko zakorzenionej w ubiegłych stuleciach, która jest pokłosiem rewolucji francuskiej i demokratycznego nacjonalizmu wyrastającego z oświeceniowych wartości. Budowany program prawicy identytarystycznej musi być ofertą obejmującą wszystkich – Hiszpanów i Katalończyków, Anglików i Szkotów, Włochów i Sabaudczyków, czy Polaków i Ślązaków. Śląscy identytaryści powinni dążyć do współpracy ze wszystkimi zbliżonymi organizacjami polskimi, niemieckimi, czeskimi w takim samym stopniu, jak utrzymywać kontakty z organizacjami łużyckimi, morawskimi, czy kaszubskimi. Jesteśmy przekonani, że – wbrew dzisiejszej polityce liberalno-lewicowych elit i hasłom „nacjonalistycznego” antykwariatu – więcej nas łączy, niż dzieli.
- Kwestie naszych tradycji nie są zależne od aktualnie modnych politycznych utopii, pomimo wszechobecnej dominacji pragmatyzmu i indywidualizmu. Niezależnie od tych tendencji widzimy nasz fundament w zasadach cywilizacji grecko-rzymskiej i dwóch tysiącach lat trwania Christianitas oraz zasadach tzw. cywilizacji zachodniej. Jesteśmy Atlantami. Dziś łatwo spostrzec, że tradycja jest zagrożona również w swoim bycie wewnętrznym, sięgającym fundamentu prawa naturalnego, ze względu na stymulowany przez lewicę rozkład rodziny, niszczenie tradycyjnego pojęcia małżeństwa, negacji zwyczajowego pojmowania męskości, kobiecości, macierzyństwa i ojcostwa. W tym aspekcie jakiekolwiek ustępstwo jest równoznaczne z kapitulacją lub zdradą.
- Każdemu początkowi nieodłącznie towarzyszy ból i wyrzeczenia. Nowa Europa musi realizować nowy program tożsamości, który niechybnie spotka się z gwałtownym oporem ze strony establishmentu. Dodajmy – nie pierwszy już raz na pokładzie U-Bootenlandu – że dzisiejsze linie podziałów okazać się mogą fałszywe i złudne w konfrontacji ze zbliżającymi się rozstrzygnięciami. Oczekiwani sprzymierzeńcy z parlamentarnej prawicy okażą się reżymowymi sługusami, a niektóre odłamy antysystemowej lewicy sprzymierzeńcami w dążeniu do naszego celu.
Wizja Nowej Europy nie jest jeszcze
skrystalizowana, nie jest jeszcze pełna i świadoma. Konkretyzować się będzie w
trakcie politycznej walki, w momencie, kiedy będziemy mogli powiedzieć, że
powstał zorganizowany blok identytarystyczny w całej Europie, który odporny jest
na złudne blaski politycznego oportunizmu, a z drugiej zdolny będzie do
udźwignięcia na swoich barkach odpowiedzialności za przyszłość Europy. Kończy
się czas liberalnej iluzji, świata wolnego od ryzyka, konfliktów i prostych
rozstrzygnięć. Wizja ta nie rozwiązuje problemów, tylko je mnoży.
- Siłą Europy (o czym wiemy z historii) jest różnorodność i skromność. Nasz kontynent geograficznie jest tylko półwyspem Azji, będącej dziś hegemonem populacyjnym i potęgą ekonomiczną. Wszystkie marzenia o potędze, dominacji i „wielkości” Europy są nierealne i niebezpieczne. Pamiętać należy o demograficznej zapaści europejskiej populacji i trwającym wzroście gospodarczym azjatyckiej ekonomii. Europa musi oprzeć swoją siłę na kreatywności – nowych pomysłach, nowoczesnych technologiach, pomysłach myślicieli i wynalazców. Siła Europy od wieków (należy jeszcze raz uważnie przeczytać „Zmierzch Zachodu” Oswalda Spenglera!) tkwi w zdolności Europejczyków, ich umiłowaniu wiedzy i talencie organizacyjnym.
- Pomimo wszechobecnego nihilizmu możliwe jest tożsamościowe renovatio. Doskonale wiedzą o tym postmodernistyczni ideolodzy konsumpcyjnej tożsamości, wykorzystujący najlichsze okazje do kanalizacji tej sfery życia ludzi. Konsumentowi nie wystarcza kiełbasa i zgrzewka piwa, potrzebuje okazji do pomachania swoją flagą – jak podczas Euro 2012 – aby zaspokoić głęboką potrzebę przynależności do wspólnoty. Lewica zdaje sobie sprawę, że alternatywne wspólnoty subkulturowe stanowią tylko namiastkę takiego przeżycia, a duża część homoseksualistów, izolujących się od krzykliwych środowisk gejowskich, odczuwa nie mniejszą potrzebę identyfikacji narodowej niż zwykła populacja obywateli. Dzisiejsze elity znajdują się na straconej pozycji w swoich próbach skonstruowania jedynie słusznego lewego modelu „przynależności”, który z powodu naturalnego zróżnicowania musi okazać się w końcu narzuconą utopią egalitarną, promująca nową ideologiczną tyranię. Widzimy to już teraz. Odpowiedzią ze strony środowisk nacjonalistycznej alternatywy, czy grup identytarystycznych powinno być organizowanie się w obszarze najbliższego zakorzenienia, tworzenie politycznych projektów regionalnych, praca w środowisku lokalnym. Naturalny regionalizm i funkcjonowanie w ramach małych wspólnot lokalnych to impuls do działania, który odwołuje się do każdego pojedynczego człowieka w stopniu o wiele większym niż dzisiejsza demokratyczna „potiomkinowska wioska”, ciągnąca na viagrze medialnej propagandy. Ojczyzna to przede wszystkim to, co widzisz z dachu swojego domu – jak słusznie pisał Mikołaj Gomez Davila.
Przede wszystkim należy pozbyć się
przytłaczającego szeregi antysystemowej prawicy przekonania, że robota wykona
się sama albo że niczego nie warto robić, bo wszystko i tak „popsują cykliści”.
Zwycięstwo Nowej Europy zależy dziś wyłącznie od naszej pracy. Na pesymizm nie
ma miejsca, bo pesymizm to tchórzostwo!