Z Księgi Przyjaciół
Józef Roth |
„Doświadczyłem w
życiu, że mądrzy mogą stać się głupcami, mędrcy idiotami, prawdziwi prorocy
kłamcami, a miłośnicy prawdy jej fałszerzami. Żadna z ludzkich cnót nie jest na
tym świecie niezmienna, prócz jednej: prawdziwej pobożności. Wiara nie może nas
rozczarować, ponieważ nie obiecuje nam niczego na ziemi. Głęboko wierzący nie
rozczarowuje nas, jeśli nie szuka on na ziemi korzyści dla siebie. Przenosząc
to na życie ludów, powiemy, iż szukają one na próżno tak zwanych cnót
narodowych, które są po wielokroć bardziej wątpliwe niż cnoty osobiste. Dlatego
nienawidzę narodów i narodowych państw. Moja stara ojczyzna, Monarchia, była
domem o wielu drzwiach i wielu komnatach dla różnego rodzaju ludzi. I oto dom
ten podzielono i zniszczono. Nie ma w nim już nic do szukania. Nawykłem żyć w
domu a nie w kabinach”.
Józef Roth jest
postacią tyleż wspaniałą co tragiczną, wybijającą się na tle miałkich
życiorysów i dzieł dzisiejszych „pisaczyn” i „literatów” hołubionych w działach
książkowych kolorowych gazet. Nie jest to zresztą zbyt trudne, zważywszy na
poziom twórczości dzisiejszych „modnych” grafomanów (Jonathan Littell poraża
seksualną banalnością, zapominając, że jesteśmy prawie 40 lat po rewolucji
seksualnej; Abby Lee zabija warsztatową anemią, a Robert Bolaño jest groteskowy
w swoim wręcz „faszystowsko-fanatycznym” antyfaszyzmie).
Klęska
Austro-Węgier w wojnie światowej była ciosem osobistym dla Józefa Rotha –
dobrowolnego poddanego Monarchii w czasach przymusowych obywateli niewolniczych
republik demokratycznych. Pisał po zakończeniu wojny: „Moim największym
przeżyciem była strata ojczyzny, jedynej, jaką miałem”. Pozostał jej wierny do
swojego tragicznego końca, który nastąpił w 1939 roku. Destrukcja Monarchii,
rozerwanej na strzępy przez środkowoeuropejskie nacjonalizmy, skwapliwie
popierane przez „uczynnego grabarza Europy” Wilsona, spowodowała zerwanie Rotha
z socjaldemokratami i stopniowe przechodzenie „von Links nach Rechts”. W latach
trzydziestych, ten nieślubny syn polskiego arystokraty i galicyjskiej żydówki,
stał się jednym z filarów austriackiego ruchu monarchistycznego, odradzającego
się mimo zaciekłego zwalczania ze strony oficjalnych czynników dollfusowskiej
narodowej republiki i austriackich zwolenników narodowego socjalizmu. Anschluss
wygnał go z Wiednia, skazując na tułaczkę po europejskich hotelach. Nędzarz
pozbawiony wszystkiego, pogrążony w ciężkim alkoholizmie odszedł z tego świata
w Paryżu w ostatnich chwilach kruchego pokoju europejskiego. Tym samym jednością
stał się żywot pisarza i apokalipsa resztek ukochanego przez niego tradycyjnego
porządku społecznego, zniszczonego w latach kolejnej wojny europejskiej przez
spuszczone z łańcucha ludzkie furie.
Karol I Habsburg |
Idea habsburska
wyznawana przez Rotha okazała się odporna na rozkładowe kwasy
parlamentarno-narodowego dziedzictwa 1918 roku i bolszewicko-liberalnego
sojuszu 1945 roku. Przetrwała zawirowania, rzeź narodów i nie tylko odrodziła
się, ale wzrasta powoli. Zakwitnie kiedyś na nowo w idei Imperium
Europejskiego. Bo idea habsburska „..nie jest państwem, nie jest ojczyzną ani
narodowością. Jest religią... Jedynym w świecie krajem ponadnarodowym”. – pisał
Józef Roth, wkładając te słowa w usta galicyjskiego hrabiego Chojnickiego w
noweli „Krypta kapucynów”.
Widziałem kiedyś
starą fotografię przedstawiającą świętobliwego cesarza Karola I Habsburga
otoczonego wiankiem dzieci z biednej galicyjskiej wioski. Małe główki wielkimi
oczami wpatrujące się w uśmiechniętą twarz monarchy ubranego w wojskowy mundur.
Twarz lekko pochylonego nad dziećmi Karola I okazująca troskę i uwagę. Zachwyt
poddanych, nie posiadających zbyt wiele, ale stojących dumnie przy swoim
władcy. Obraz ten naznaczył życie pokoleń, przekazywany troskliwie wnukom,
prawnukom – o biednym cesarzu, wygnanym po wojnie ze swojego kraju, który
błogosławił swój lud. Władca jest jak pieczętny tłok, odciskający niezacieralny
znak w duszach i charakterze swoich poddanych swoją osobowością, obecnością i
postawą. Monarchia już nie istnieje, ale ta pieczęć nie została złamana przez
żadne siły. Imperium materialnie przestało istnieć, trwa jednak marsz pokoleń
po habsburskich imperialnych szlakach.
18 maja 2008
RyM
Tekst pierwotnie publikowany w nr 8/ 2009 „Templum Novum”.