wtorek, 18 września 2012

Śląska Fabryka – pierwsza produkcja


„Meine Trauer”, mawiała zawsze moja Tante Truda, podsumowując słabą kondycję świata. Mawiała tak, kiedy nie szła jej karta brydżowa. Kiedy babcia dzieliła się z nią smutnymi wiadomościami dotyczącymi upadku moralnego bliźnich. Kiedy każde, nawet powierzchowne porównanie peerelowskiej codziennej „szarej maści” z enerfowskim Eldorado wypadało na niekorzyść sprawiedliwości społecznej i dziejowej. Powiedzonko ciotki Gertrudy było inne od pradziadowego (znanego tylko z opowieści) „Ce horrible!”, przywiezionego z francuskiej niewoli, które zwiastowało zwykle wybuch niepohamowanej wściekłości, niekiedy gwałtownie przemieszczającej drobne sprzęty domowe. W tym „Meine Trauer” zawierał się nie tyle sprzeciw wobec świata, co trudne do zdefiniowania zakłopotanie.

niedziela, 9 września 2012

Rozczarowania


Z Księgi Przyjaciół

„Temu, kto zanadto się buntował, dość energii pozostaje w końcu tylko na rozczarowanie” 
Emil Cioran

Nigdy nie wzywam Erynii. Wystarczy „krew” Dionizosa.
Desegnano jest pozycją wyjściową do zrozumienia świata. Mówiłem już o tym wielokrotnie, uzasadniając chrześcijańską prowinencję poglądu ojca Gracjana. Łatwo pisać... Ale jak praktycznie pogodzić desegnano – rozczarowanie światem – z pozostawieniem nienaruszonej chrześcijańskiej nadziei. Nadziei na ostateczne zwycięstwo Dobra na świecie. Nadziei na ostateczne pokonanie rozkładu i głupoty. Nadziei na możliwość postrzegania relacji między ludźmi w kategoriach dawnych wartości – lojalności, przyjaźni, wierności, miłości. Temat nie nowy, okaleczony w jednej z nieudanych powieści Raspaila, łączącej western z powieścią apokaliptyczną. Juan Donoso Cortes twierdził, że wszelkie dobro otrzymywane od innych ludzi, jest realnym Cudem. Jest heroicznym przezwyciężeniem okaleczonej natury ludzkiej, niemożliwym do spełnienia bez Boskiej interwencji.  I trudno odmówić mu nie tylko teologicznej głębi, jak również zmysłu obserwacji godnej jednookiego diuka la Rochefoucauld.