niedziela, 9 września 2012

Rozczarowania


Z Księgi Przyjaciół

„Temu, kto zanadto się buntował, dość energii pozostaje w końcu tylko na rozczarowanie” 
Emil Cioran

Nigdy nie wzywam Erynii. Wystarczy „krew” Dionizosa.
Desegnano jest pozycją wyjściową do zrozumienia świata. Mówiłem już o tym wielokrotnie, uzasadniając chrześcijańską prowinencję poglądu ojca Gracjana. Łatwo pisać... Ale jak praktycznie pogodzić desegnano – rozczarowanie światem – z pozostawieniem nienaruszonej chrześcijańskiej nadziei. Nadziei na ostateczne zwycięstwo Dobra na świecie. Nadziei na ostateczne pokonanie rozkładu i głupoty. Nadziei na możliwość postrzegania relacji między ludźmi w kategoriach dawnych wartości – lojalności, przyjaźni, wierności, miłości. Temat nie nowy, okaleczony w jednej z nieudanych powieści Raspaila, łączącej western z powieścią apokaliptyczną. Juan Donoso Cortes twierdził, że wszelkie dobro otrzymywane od innych ludzi, jest realnym Cudem. Jest heroicznym przezwyciężeniem okaleczonej natury ludzkiej, niemożliwym do spełnienia bez Boskiej interwencji.  I trudno odmówić mu nie tylko teologicznej głębi, jak również zmysłu obserwacji godnej jednookiego diuka la Rochefoucauld.

Jak zatem pogodzić rozczarowanie światem z chrześcijańską nadzieją, uczącą oczekiwać od drugiego człowieka nie tyle czynienia dobra, co – sprowadzając do minimum wymagania – nie czynienia zła? Jak? Skoro zło czynione jest często nieświadomie, a prawie zawsze z głębokim przekonaniem o wyższej konieczności lub przekonaniem o czynieniu tego co właściwe i potrzebne? Jak inaczej uzasadnić ślepotę dawnych i dzisiejszych uszczęśliwiaczy świata?... Pytania... bez odpowiedzi?... a może z odpowiedzią zakazaną przez narzucone kulturowe uwarunkowania egalitaryzmu?
Spodziewamy się dobra po ludziach ponieważ wierzymy w kierujące ich postępowaniem wyższe wartości. Nierzadko mierzymy ich swoją miarą lub ulegamy mrzonce istnienia niepisanej umowy etycznej pomiędzy jednostkami: Czego nie chcesz aby ci ludzie  czynili, nie czyń innym ludziom. Płód wyrachowania – nie rób tego co wykracza poza umowę, ponieważ na tym stracisz. Ale gdzie tu wyższe wartości kierujące postępowaniem? To ukryte przekonanie o równoważności wszelkich czynów dokonywane przez tak samo równoważnych ludzi.  
Równoważność istnieje tylko w obrębie jednakowych (homoioi). Wspomniany Jednooki twierdził, iż rzadkość i doskonałość przyjaźni polega na tym, że nasza przezwyciężająca egoizm miłość do przyjaciół jest poszukiwaniem u innych swojego odbicia. Jest zatem przyjaźń związkiem jednakowych. Jest też realnym, namacalnym Cudem. Jest prawdziwym bogactwem, jak pisał Baltazar Gracjan.
Może wśród przyjaciół jest miejsce wygnanej ze świata Nadziei, przed którą plugawi zatrzaskują swoje drzwi, a głupcy wymawiają się brakiem miejsca. Pośród nich rozgości się w prostocie i serdeczności, obdarzając pośród mroku i samotności ciepłym blaskiem pogody ducha. I nie będzie jej przeszkadzał ani niedostatek, ani szorstkość obycia.     

Krążące Erynie, przyjaciółki o stalowych szponach. Czyż nie są ponurymi ptaszyskami żerującymi bezwstydnie na naszej nadziei? 

To wiatr

Nie ma nikogo, tylko wiatr
często podnosi się jak chmara
dzikich świszczących strzał
nad twierdzą Myken
nad cyklopimi murami.

(...)

Kilku zainteresowanych podróżnych
niespokojne oczy aparatów i ludzi
spieszące utrwalić i zatrzymać
resztki wielkiej potęgi
wyszeptać z żalem „panta rei”.

Moje oczy obserwowały niewidzialnego ptaka smutku
o haczykowatych szponach
siedzącego na najwyższym szczycie
jak wieczny strażnik pustki
uderzający czasami ze zdumienia
wielkimi żelaznymi skrzydłami. 


13 grudnia 2010 r.

RyM

Fragment: Fivos Delfis, To wiatr (Mykeny). Przeł. N. Chadzinikolau. [w:] Nowe przestrzenie Ikara. Antologia poezji greckiej XX wieku. Poznań 1980, s. 128.