piątek, 14 lutego 2014

Julius Evola - Orientacje (I)


Julius Evola
1. Bezużyteczne jest stwarzanie sobie iluzji poprzez chimerę jakiegokolwiek optymizmu: znajdujemy się dziś u kresu cyklu. Już od stuleci, najpierw niedostrzegalnie, później z impetem spadającej lawiny, rozliczne procesy zniszczyły na Zachodzie wszelki normalny i uprawniony porządek społeczny, zafałszowany wszelkie wyższe koncepcje życia, działania poznawania i walki. Pęd owego upadku, jego zawrotna szybkość, zostały nazwane “postępem". Na cześć postępu wznoszone były hymny i łudzono się, że nasza cywilizacja - cywilizacja materii i maszyn - jest cywilizacją doskonałą której podporządkowana będzie cała historia świata. Trwało to dopóki ostateczne konsekwencje tego procesu nie zmusiły, przynajmniej niektórych osób, do przebudzenia.
Gdzie, i pod jakimi symbolami, próbowały organizować się siły potencjalnego oporu, jest wiadome. Z jednej strony naród, który od czasu kiedy dokonał państwowego zjednoczenia, nie zaznał nic oprócz jałowego klimatu liberalizmu, demokracji i monarchii konstytucyjnej, odważył się podjąć symbol Rzymu i uczynić zeń podstawę nowej koncepcji politycznej oraz nowego ideału siły i godności. Analogiczne siły rozbudziły się w narodzie, który od czasów średniowiecza przyswoił sobie rzymski symbol Imperium, aby przywrócić zasadę autorytetu i prymat wartości krwi i rasy, wartości zakorzenionych w najgłębszych pokładach etniczne] świadomości. W innych krajach europejskich pojawiły się grupy o podobnej orientacji. Trzecia siła dołączyła się na kontynencie azjatyckim - naród samurajów, w którym przyjęcie zewnętrznych form współczesnej cywilizacji nie zniszczyło wierności rycerskiej tradycji, zawartej w symbolu słonecznego imperium o boskim pochodzeniu.
Nie twierdzimy, że w nurtach tych było dokładnie rozdzielone to co istotne od tego co przypadkowe, że ideom towarzyszyły odpowiednie głębokie przekonania i kwalifikacje osób, że przezwyciężone zostały w nich wpływy i oddziaływania tych sił, które powinny być zwalczane. Proces ideologicznego oczyszczenia mógłby nastąpić dopiero później, po rozwiązaniu bezpośrednich i naglących problemów politycznych. Ale nawet bez tego jest oczywiste, że mieliśmy do czynienia z próbą zgrupowania sił, stanowiących otwarte wyzwanie wobec cywilizacji “nowoczesnej". Cywilizacji reprezentowanej przez demokracje - spadkobierczynie rewolucji francuskiej, jak też kolektywistycznej cywilizacji Czwartego Stanu, komunistycznej cywilizacji pozbawionego oblicza człowieka masowego, stanowiącej krańcowy przejaw degradacji człowieka zachodniego. Przyśpieszał się rytm wydarzeń, wzrastały napięcia, aż doszło do zbrojnego starcia sił. Zwyciężyła zmasowana potęga koalicji, która nie cofnęła się nawet przed najbardziej hybrydycznym sojuszem i przepełnioną największą hipokryzją mobilizacją ideologiczną, w celu zniszczenia świata podnoszącego się z upadku i pragnącego potwierdzić swe prawo do istnienia To, czy stanęliśmy wówczas na wysokości zadania czy też nie, czy zostały popełnione błędy w dziedzinie planowania, kompleksowych przygotowań, obliczania stopnia ryzyka, to wszystko należy odsunąć na bok, nie jest to bowiem rzecz, która przesądzałaby o wewnętrznym znaczeniu prowadzonej walki. Tak samo nie interesuje nas, że dziś historia mści się na zwycięzcach, że mocarstwa demokratyczne, sprzymierzone z czerwonymi siłami wywrotowymi w celu doprowadzenia wojny do szczytu głupoty jakim była bezwarunkowa kapitulacja i totalna destrukcja, znajdują wczorajszych sojuszników jako zagrożenie większe od tego, które kiedyś wspólnie z nimi zwalczali.
Znaczenie posiada jedynie to, że znajdujemy się dziś pośrodku świata ruin. A zasadniczy problem przedstawia się następująco: czy istnieją jeszcze ludzie godni i odważni, stojący dumnie wyprostowani wśród tych ruin? I co powinni, co mogą oni Jeszcze uczynić?



2. Tego rodzaju problem wyrasta ponad wczorajsze bloki, gdyż jest rzeczą oczywistą, że zwycięzcy i zwyciężeni znajdują się obecnie w takiej samej sytuacji, i że jedynym rezultatem drugiej wojny światowej jest podporządkowanie Europy interesom mocarstw pozaeuropejskich. Należy też podkreślić, że zniszczenia jakie widzimy dokoła mają przede wszystkim charakter moralny. Żyjemy w klimacie powszechne go zobojętnienia moralnego, pośród głębokiej dezorientacji, mimo wszystkich haseł używanych przez społeczeństwo konsumpcyjne i demokrację. Zanik charakteru i wszelkiej prawdziwej godności, marazm ideologiczny, podporządkowanie się najniższym interesom, życie z dnia na dzień, charakteryzują ludzi epoki powojennej. Uświadomienie sobie tego oznacza także uznanie, że zagadnieniem podstawowym, bazą wszelkich innych działań, jest problem natury wewnętrznej: podniesienie się z upadku, wewnętrzne odrodzenie, narzucenie sobie pewnej formy, stworzenie w sobie pewnego wewnętrznego ładu i kierunku. Niczego nie wyciągnął z lekcji niedawnej przeszłości ten, kto łudzi się dziś, że możliwa jest walka czysto polityczna i panowanie takiej lub innej formuły lub systemu, za którymi nie stoi nowa jakość ludzka. Oto zasada, która obecnie, jak nigdy przedtem, wykazuje swą absolutną oczywistość: jeśli Państwo posiada system polityczny lub społeczny, który w teorii wydaje się najdoskonalszy, lecz substancja ludzka jest niskiej jakości, to prędzej czy później Państwo to zniży się do poziomu najniższych społeczeństw; tymczasem naród, rasa zdolna rodzić prawdziwych ludzi, o właściwym poczuciu swej godności i zdrowych instynktach, zdoła osiągnąć wysoki poziom cywilizacji i przezwyciężyć największe klęski, chociażby jego system polityczny był wadliwy i niedoskonały. Należy zatem zająć określoną postawę wobec owego fałszywego "realizmu politycznego", który rozumuje jedynie w kategoriach "programów", "problemów organizacji partyjnej“, "recept społecznych i ekonomicznych". Wszystko to stanowi bowiem element wtórny: a nie istotę zagadnienia. Wielkość tego co może być jeszcze ocalone zależy natomiast od istnienia, lub nie, ludzi stojących na czele, nie po to by wygłaszać formułki, ale by być przykładem; przywódców, którzy nie hołdują demagogii i nie wychodzą naprzeciw materializmowi mas, ale rozbudzają odmienne formy uczuć i zainteresowań. Wychodząc z tego co mogło jeszcze przetrwać pośród ruin, stworzyć powoli nowego człowieka ożywionego określonym duchem i posiadającego odpowiednią wizję życia, umocnionego żelazną wiernością określonym zasadom - oto prawdziwy problem.



3. W dziedzinie duchowej Istnieje coś co mogłoby służyć jako orien­tacja da sił oporu i odnowy: jest to duch legionowy. Jest to postawa charakteryzująca się umiejętnością wyboru najtrudniejszej drogi, umiejętnością walki nawet wówczas gdy wiadomo, że bitwa jest mate­rialnie przegrana Jest to postawa potwierdzająca słowa starożytnej sagi: "Wierność jest silniejsza niż ogień", postawa poprzez którą po­twierdza się również tradycyjna idea, że tym co tworzy najistotniejsze różnice zarówno pomiędzy Jednostkami jak i pomiędzy jedną rasą a drugą, jest poczucie honoru i hańby, a nie małe zasady wyznaczone przez małe moralności.
Innymi słowy jest to forma samorealizacji właściwa tym, dla których dawny cel jawi się teraz jako środek, którzy umieją rozpoznać iluzory­czny charakter rozlicznych mitów współczesności i zachowują niena­ruszone to, co zdołali osiągnąć w sobie, ponad granicami życia i śmier­ci, ponad światem przypadkowości.
Takie formy duchowości mogą stanowić podstawę nowej jedności. Istotne jest przyjąć je, zastosować i rozciągnąć z czasów wojny na cza­sy pokoju, pokoju który jest przede wszystkim zawieszeniem broni i źle skleconym nieporządkiem, aby w ten sposób dokonać nowego rozróż­nienia i zgrupowania sił. Zgrupowanie to winno przybrać formy głęb­sze niż zwykła “partia polityczna", która stanowi jedynie doraźny instrument przeznaczony dla prowadzenia danej batalii politycznej; for­my głębsze nawet aniżeli "ruch społeczny", gdyż "ruch" jest tylko zjawi­skiem masowym, zbiorowiskiem, fenomenem ilościowym a nie jako­ściowym, opartym bardziej na czynnikach emocjonalnych, aniżeli na poważnym, świadomym przyjęciu pewnej idei. Konieczna jest raczej milcząca rewolucja, sięgająca w głąb jednostki. To we wnętrzu czło­wieka powinny powstać przesłanki nowego ładu, który później winien potwierdzić się również na zewnątrz, zastępując w odpowiednim mo­mencie formy i siły świata rozkładu. "Styl", jaki należy koniecznie uzy­skać, polega na utrzymaniu własnych pozycji, na wierności samemu sobie i swym ideom, na intensywnym skupieniu, pogardzie dla wszel­kiego kompromisu, na totalnym zaangażowaniu, które powinno prze­jawiać się nie tylko w walce politycznej, ale także w każdej dziedzinie ży­cia: w fabryce, w laboratorium, na uniwersytecie, na ulicy, w życiu osobistym i uczuciowym. Należy dojść do takiego punktu, że typ ludzki o którym mówimy, i który powinien stanowić podstawę naszego zgrupo­wania sił będzie dobrze rozpoznawalny, będzie wyraźnie odróżniał się od innych ludzi, będzie stanowił pewien wzorzec zachowania, tak iż mówić się będzie o kimś: "On postępuje tak jak członek ruchu".
To co było już hasłem sit śniących o nowym porządku da Europy, lecz przy realizacji było często hamowane i wypaczane przez rozmaite czynniki, dziś musi być podjęte na nowo. Obecnie warunki są w zasa­dzie lepsze, gdyż nie istnieją złudzenia i wystarczy spojrzeć dokoła sie­bie, na ulice albo na Parlament, aby wystawić na próbę swoje zaanga­żowanie i mieć jasny obraz tego, czym nie powinniśmy być. Wobec grząskiego błota w którym rządzi zasada: “Rób to co inni", lub "Najpierw żołądek i własna skóra, a później moralność", albo "To nie są cza­sy, w których można pozwolić sobie na luksus posiadania charakteru" lub też w końcu: "Mam rodzinę", należy przeciwstawić jasną i twardą zasadę: "My nie możemy postępować w inny sposób, taka jest nasza droga, tacy jesteśmy!", Wszystko co jeszcze można uzyskać pozytyw­nego dziś lub jutro, nie zostanie zdobyte dzięki nawykom agitatorów i politykierów, lecz poprzez naturalny prestiż i uznanie dla ludzi czy to wczorajszej, czy też, w o wiele większym stopniu, nowej generacji, któ­rzy będą zdolni zagwarantować i udowodnią wierność swojej idei.

Tłumaczenie: Bogdan Kozieł