piątek, 22 marca 2013

Zanim zwyciężył Acheronta

Z Księgi Przyjaciół

Carl Schmitt
Czeskie wydawnictwo „OIKOYMENH” wydało jedną z mniej znanych prac Carla Schmitta „Teoria partyzanta” („Theorie des Partisanen. – Zwischenbemerkung zum Begriff des Politischen”), poświęconą wycinkowi zjawiska nowoczesnej wojny (Teorie partyzána. Poznámka na okraj k pojmu politična. Praha 2008. Tłum. O. Vochoč). Niewielka broszura wydana została w 1963 roku, w sytuacji rosnącego napięcia militarnego między mocarstwami i zawiera niezwykle mocny ładunek politycznych przemyśleń, z którym warto w cyklu krótkich szkiców  zapoznać polskiego czytelnika. 

Zjawisko wojny partyzanckiej nie jest zjawiskiem nowym w prowadzeniu wojny. Starożytni i średniowieczni wodzowie (np. wojna Bolesław Krzywoustego z królem Henrykiem V w 1109 r.) i teoretycy rzemiosła wojennego (np. autor zbioru „Strategemata” Poliajnos) nie wahali się z stosowaniem takiej taktyki w obliczu przewagi liczebnej wroga, czy okupacji własnego terytorium. Jednak Schmitt zauważa zgodnie z faktami historycznymi, pojawienie się partyzanta jako narzędzia prowadzenia wojny związane jest nierozerwalnie z wpływem rewolucji francuskiej na rozwój teorii wojskowości. Jeszcze w trakcie wojen napoleońskich stosowanie działań partyzanckich posiadało sporo elementów dawnego – spontanicznego oporu w obronie rodziny i ojczyzny, bliskiego działaniom wandejskiej kontrrewolucji. Niemniej pojawiły się pierwsze elementy świadczące o zacieraniu granicy pomiędzy „regularnością” a „nieregularnością”, która stanowi podstawę rozróżnienia między armią a partyzantem. Schmitt pisze, że kiedyś partyzant był obrońcą domu rodzinnego, który zmuszony został przez agresora do zaniechania walki twarzą w twarz. Dziś jest elementem pozwalającym na osiągnięcie ukrytych celów, maskuje intencje polityczne i stanowi narzędzie realizacji ukrytej agresji. 
Hala Stulecia we Wrocławiu została wzniesiona w setną
rocznicę powstania antynapoleońskiego 1813 roku.
 Duch patronujący jej powstaniu był już
 postępowy i nacjonalistyczny.
Ale powróćmy do wieku XIX. Rozważania Schmitta rozpoczynają się od przedstawienia wpływu często epizodycznie traktowanej hiszpańskiej guerilli z 1808-1813 roku na teorię wojskowości. Najistotniejszym spostrzeżeniem autora „Teorii partyzanta” jest stwierdzenie, że wtedy właśnie partyzantka narodziła się jako akceptowalna forma walki (a nie taktyka!). Na czym zatem polega różnica między zjawiskiem wojny szarpanej, stosowanej jeszcze w XVII i XVIII wieku w różnych częściach świata, a powstaniem partyzantki?  Schmitt nie ma wątpliwości, że partyzant toczy „nieregularną” walkę, a rozdział między „regularnością” a „nieregularnością” walki zależy od obowiązujących form i pojęć politycznych. De facto zależy od tego, co w danym okresie pojmujemy za zgodne z prawem (a więc „regularne”), a co w omawianym okresie podporządkowane było ideologii rewolucji francuskiej, która wprowadziła na pole bitew Europy armię obywatelską. Partyzant nawet jeśli sam był przeciwnikiem idei rewolucyjnych lub podlegał „kontrrewolucyjnej” władzy, mieścił się w typie „uzbrojonego obywatela”. W przypadku Królestwa Hiszpanii okresu napoleońskiego, gerillas (partyzant) był pierwszym w historii, który zdecydował się na zorganizowaną (ale nieregularną!) walkę przeciwko regularnej armii Napoleona. Analizując ten fragment dziejów Schmitt przyznaje, że w momencie pracy nad szkicem w dalszym ciągu hiszpańska guerilla stanowi niedostatecznie opracowany wycinek historii, pełen przekłamań, mitów i propagandy. Trzeba pamiętać (a szczególnie należy to przypomnieć w Polsce, bezkrytycznej wobec profrancuskich źródeł!), że najważniejsze źródła przytaczane przez historyków odnośnie guerilli zostały wytworzone przez tzw. afrancesados, czyli ówczesnych hiszpańskich kolaborantów współpracujących z okupacyjną armią Korsykańczyka. Jedno jest pewne, że tzw. guerilla składała się faktycznie z prawie 200 oddziałów regionalnych podporządkowanych własnemu dowództwu, na obszarze Kastylii, Aragonii, Katalonii, Nawary czy Asturii. Oddziały pozbawione faktycznego naczelnego dowództwa prowadziły samodzielne operacje wojskowe przeciw Francuzom, które charakteryzowały się niebywałym okrucieństwem z obu stron. Liczebność guerillasów oceniana jest przez historyków na niespełna 50 tysięcy ludzi. Walki guerillasów były wnikliwie obserwowane przez dwór w Berlinie, stąd zachowały się uwagi wybitnego teoretyka wojskowości Carla von Clausewitza, dotyczące prowadzonej w Hiszpanii wojny. Według niego blisko połowa armii napoleońskiej (250-260 tysięcy ludzi) związanych było działaniami wojennymi przeciw hiszpańskiej partyzantce liczącej – przyjmijmy maksymalną liczbę za historykiem Gomezem de Arteche – 50 tysięcy ludzi!
Carl Schmitt
Carl Schmitt traktuje hiszpańską guerillę jak uwerturę do stworzenia teorii partyzanta, przy okazji dokonując porównania ówczesnej sytuacji hiszpańskiej z niemiecką. Była ona podobna w wielu wypadkach – wyższe warstwy społeczne (część szlachty, mieszczaństwo, wyższy kler) znajdowały się pod wpływem ideologii oświeceniowej, armię Korsykańczyka postrzegając jako narzędzie postępu społecznego. Wątpliwy był również czynnik legitymistyczny, biorąc pod uwagę niezdecydowanie hiszpańskich Burbonów, wahających się w poparciu dla ludowego powstania. Schmitt przypomina, że podobnie było w Niemczech, gdzie wielu władców uformowanych przez francuskie salony, nie zauważało zagrożenia ze strony napoleońskiej polityki. W Prusach Fryderyk Wilhelm III był nie tyle przeciwnikiem napoleońskiego modelu politycznego, co władcą zaniepokojonym francuskimi apetytami terytorialnymi i gospodarczymi. 
Wraz z rozpoczęciem działań wojennych na wschodzie, iskra guerilli musiała przeskoczyć również tam. Nie osiągnęła takiego wymiaru jak na Półwyspie Iberyjskim, gdzie z powodu braku poparcia ze strony tronu, uzyskała charakter wojny religijnej przeciw francuskim bezbożnikom, ale spowodowała faktycznie rozwój wojskowej teorii partyzantki. 
W 1809 roku fiasko wojennych planów habsburskich spowodowało wzrost zainteresowania koncepcją antynapoleońskiego powstania ludowego wzorowanego na hiszpańskiej guerilli. Dwór w Wiedniu przy pomocy oddanych publicystów (np. Friedricha Genza i Friedricha Schlegela) starał się zbudować ogólnonarodową  propagandę antynapoleońską. Jako wzór przyjęto manifesty hiszpańskich oddziałów, które rozpowszechniano w języku niemieckim. Zrobiły one duże wrażenie na nastawionej antyoświeceniowo młodej inteligencji berlińskiej. Dramatopisarz Heinrich von Kleist od 1809 roku (aż do swojej samobójczej śmierci w 1811 roku) stał się filarem antynapoleońskiej propagandy. Jego dramat „Hermannschlacht” stanowi do dziś największą literacką apoteozę partyzantki. Napisał również opowiadanie „An Palafox”, w którym obrońca Saragossy został postawiony na równi z Leonidasem, Arnimem, czy Wilhelmem Tellem. 
Do przygotowywanej walki partyzanckiej praktycznie doszło tylko w Tyrolu, gdzie Andreas Hofer, Speckbacher, czy kapucyn ojciec Haspinger chwycili za broń. Tyrolczycy stali się „jasną pochodnią”, stwierdził w jednym ze swoich pism Carl von Clausewitz.  Epizod z 1809 roku szybko się skończył, a wojna przeciw Francuzom nie przeniosła się praktycznie w inne rejony Niemiec. Silny narodowy impuls, który objawił się w powstańczych postawach i zaraził niektóre oddziały spożytkowany został w następnych regularnych walkach. Wojna toczyła się wiosną i latem 1813 roku na polach bitew, a jej rozstrzygnięcie nastąpiło w październiku 1813 roku w otwartej bitwie u bram Lipska. Zanim to jednak nastąpiło... „nieregularna” wojna rozgościła się na Wschodzie. 
Rosyjska armia niejednokrotnie w XVIII i XIX stuleciu toczyła uporczywe walki z „nieregularnymi” oddziałami ludów podbijanych przez imperium cara. Posiadała w tym względzie spore doświadczenie zdobyte zwłaszcza w górach Kaukazu, które zostały spożytkowane w 1812 roku w czasie ataku Napoleona na Rosję. Podczas gdy podstawowym celem francuskiej armii imperialnej było doprowadzenie do szybkiego rozstrzygnięcia wojny w polu, w kilku zwycięskich bitwach, przeważająca cześć carskich generałów optowała za prowadzeniem ograniczonych działań obronnych, wciąganiem wroga w głąb terytorium, unikaniem decydującej bitwy i nękaniem przeciwnika działaniami nieregularnych oddziałów wojskowych. Ten ostatni element uzyskał podstawowe znaczenie pod koniec 1812 roku, kiedy armia Napoleona nieprzygotowana do surowych warunków klimatycznych zimy rosyjskiej została zaatakowana przez partyzanckie oddziały złożone z rosyjskich chłopów. Schmitt przyznaje, że działania rosyjskich powstańców z 1812 roku obrosły legendą, ugruntowaną przez Lwa Tołstoja w powieści „Wojna i pokój”, gdzie podniesiono chłopskie oddziały do rangi reprezentantów „elementarnych sił rosyjskiej ziemi”, a ciemnego i zabobonnego chłopa rosyjskiego obwołano inteligentniejszym od całego sztabu carskiego. Jaka była siła tego mitu mógł przekonać się Wehrmacht w 1941 roku, kiedy propagandziści Stalina ogłosili wojnę z III Rzeszą – „Wielką Wojną Ojczyźnianą”, eksploatując mit ludowego powstania antynapoleońskiego. W istocie rosyjskie działania partyzanckie z 1812 roku miały charakter znacznie skromniejszy od wojny w Hiszpanii, trwały niespełna pół roku i były efektem tyleż przemyślanego działania generałów, co niezamierzonej prawosławnej propagandy przedstawiającej francuskie wojsko jak diabelski pomiot. Mimo mizernych efektów militarnych, działania „nieregularne” rosyjskiego chłopstwa miały duży wpływ na kształtowanie się teorii partyzanta.           
Militarne wysiłki rosyjskie w 1812 roku, ale przede wszystkim działania guerillasów od 1806 roku były wnikliwie obserwowane przez pruski sztab generalny, zmuszony po klęsce 1806-1807 roku do przeprowadzenia gruntownej reformy wojska. Zainteresowanie guerillą skłoniło Clausewitza do rozpoczęcia prac nad „Vom Kriege”. Mało znanym epizodem wojen napoleońskich, omawianym w pracy Schmitta są plany pruskie rozpoczęcia działań „ludowych” przeciw armii francuskiej wycofującej się z Europy Środkowej w 1813 roku. Ten epizod stanowi ważny szczegół dotyczący napięcia pomiędzy „regularnością” a „nieregularnością” prowadzenia działań wojennych. W trakcie odwrotu Napoleona król Prus wydał 21 kwietnia 1813 roku we Wrocławiu edykt o powołaniu do broni wszystkich zdolnych do walki. Edykt królewski wzorowany był na hiszpańskich „Reglamento de Partidas y Cuadrillas” z 28 grudnia 1808 roku i dekretu „Corso Terrestre” z 17 kwietnia 1809 roku, z tą różnicą, że oba dokumenty sygnowali wyłącznie hiszpańscy generałowie. Dekret wrocławski podpisany był przez posiadającego pełne prawa legitymistyczne króla. Na mocy pruskiego dekretu wszyscy poddani zdolni do noszenia broni powinni przybyć wraz z innymi przyprowadzonymi przez siebie (!) uzbrojeni w siekiery, kosy, widły i strzelby. Każdy poddany został zobowiązany do bojkotowania wszelkich zarządzeń nieprzyjaciela, szkodzenia armii francuskiej. Powołani pod broń zostali wezwani do stawiania oporu i dezintegrowania działań militarnych wroga wszelkimi dostępnymi środkami. Uznano za usprawiedliwione zabijanie wroga w skrytobójczy sposób. Ewentualny terror Francuzów względem ludności i pojmanych powołanych pod broń uznano za niedozwolony i zagrożono, że spotka się on z represjami względem nieprzyjaciela. „Partyzanta” objęto pełną ochroną prawną ze strony monarchii i prawa państwowego. Schmitt nazywa dokument słusznie „„Magna Carta” partyzantki”. Pomimo nie wprowadzenia go nigdy w życie i małej świadomości jego istnienia, jest fundamentem całej XX-wiecznej partyzantki. Dokument berlińskiego dworu spotkał się ze zdecydowanym odporem ze strony generalicji, uznającej go za nazbyt radykalny. Po trzech miesiącach od jego wydania, został całkowicie oczyszczony z wszelkich odniesień do „nieregularnego” sposobu walki. Pruska armia odcięła się od wszelkiej dynamiki acheronckiej. 
Warto uzupełnić wywód Schmitta, że odpowiedz na królewski edykt nastąpiła prawie wyłącznie na obszarze Śląska. Nie doszło tu w 1813 roku do walk partyzanckich mimo szczerej nienawiści do okupacyjnych wojsk Napoleona, ale w końcowym efekcie, w odpowiedzi na „Landsturm-Edikt” z 17 marca 1813 roku powstały ochotnicze oddziały śląskiej landwery, tworzące pod dowództwem późniejszego księcia legnickiego marszałka Blüchera  tzw. „Armię Śląska”. Oddziały te zakończyły swój szlak bojowy w 1815 roku pod Waterloo. Jednostki te nie posiadały wysokiej wartości bojowej, ale stanowiły przykład przenikania nowych idei (narodowych) w szeregi armii. Nie będzie przesadą, jeśli nazwiemy ówczesną „Armię Śląska” pruskim i konserwatywnym odpowiednikiem jakobińskiej „Armii Renu”. 
Dowódca Armii Śląska feldmarszałek
Gebhard Leberecht von Blücher
Na czym polega waga pruskiego dokumentu z 1813 roku? Schmitt zauważa, że dotychczasowe działania – w Hiszpanii w 1808 roku, w Tyrolu w 1809 roku, czy w Rosji w 1812 roku były faktycznie religijną odpowiedzią ludową na ideały rewolucji francuskiej przyniesione na bagnetach armii Bonapartego. Było im bliżej do dynamiki powstania wandejskiego, niż „nieregularności” działań partyzantki. Tymczasem w Prusach partyzant otrzymał teoretyczną formę, która w XIX stuleciu została wykorzystana przez innych. Edykt Fryderyka Wilhelma III wyrastał w takim samym stopniu z oświeceniowych ideałów, które panowały w Berlinie, co z ideałów rewolucyjnego braterstwa, z których wyrosła XIX-wieczna ideologia narodowa. Paradoksalnie inteligencja pruska i generalicja krytycznie nastawiona do dworskiego oświecenia (Fichte, Kleist, Gneisenau, Scharnhorst, Clausewitz), potrafiła spożytkować nadciągające idee do faktycznej kontrrewolucji poprzez – jak to napisał Clausewitz w liście do Fichtego z Królewca w 1809 roku - „ożywienie indywidualnych sił”. Ożywienie to budziło pruskiego ducha narodowego przeciwstawionego ideologicznie rewolucyjnej Francji. Było w nim miejsce na pojawienie się pruskiego partyzanta – obrońcę ojczyzny. I tylko konserwatyzm generałów postrzegających takie działania w kategoriach „uzbrojenia ludu” i „rewolucji” oraz autorytet armii, wzdragającej się (!) przed „odpowiadaniem okrucieństwem na okrucieństwo”, uniemożliwił realizację tego gotowego w 1813 roku ideału. 
Partyzant pozostał na papierze. Potencjalnie niebezpieczny w teoriach wojennych Carla von Clausewitza. W traktacie „O wojnie” (Księga VI) Clausewitz poświęcił sporo miejsca rozważaniom dotyczącym partyzantki, przypisując jej poważną rolę w nowoczesnych działaniach zbrojnych, jednak zawsze deprecjonując tą formę jako niesamodzielną i ślepą. Zdaniem Carla Schmitta najistotniejszym spostrzeżeniem Clausewitza, który pozostawał w swoich rozważaniach bardzo zachowawczym przedstawicielem regularnych sił zbrojnych, jest zwrócenie uwagi na generalną rolę przekonań politycznych i nasilenie wrogości przejawiane przez partyzanta. Można powiedzieć, że pierwsze jest paliwem umożliwiającym działanie, drugie zaś powoduje skuteczność i siłę partyzantki w starciu z wrogiem. W każdym razie koncepcja stworzona po 1808 roku okazała się nie tylko formą trwałą, ale formą podlegającą w kolejnych stuleciach twórczej ewolucji. Zanim to nastąpiło, nastał czas błogosławionej reakcji.   
Kongres Wiedeński w latach 1814-1815 rehabilitował w ramach wszechobecnej restauracji zasady europejskiego prawa wojennego. Schmitt stwierdza, że była to jedna z najbardziej godnych podziwu restauracji w dziejach ludzkości. Jej mimowolny sukces polegał na tym, że przepisy dotyczące prowadzenia walki na lądzie utrzymały się w mocy aż do I wojny światowej. Jeszcze dziś uznaje się je jako tzw. klasyczne prawo i stanowi podstawę definiowania pojęć prawa wojennego. Opierało się ono na prostych rozróżnieniach pomiędzy stanem wojny i pokoju, miedzy siłą zbrojną a cywilami, czy nieprzyjacielem a bandytą. Walka pomiędzy państwem a państwem toczona jako wojna regularnych sił zbrojnych jest wojną pomiędzy dwoma suwerennymi nosicielami „ius belli”, którzy nawet w walce respektują siebie jako nieprzyjaciele, ale nie dyskryminują, traktując siebie jak bandyci. Ta zasada pozwala na spokojny powrót do pokojowego współistnienia po zakończeniu wojny. W ramach takiej klasycznej regularności, partyzant mógł być tylko zjawiskiem marginalnym, takim jakim był jeszcze przez cały okres I wojny światowej.        
Przełomu dokonali Francuzi w trakcie wojny w latach 1870-1871. Schmitt zwraca uwagę, że historyczny moment zjednoczenia państw niemieckich był równocześnie szczytowym sukcesem pruskiego modelu regularnej armii. Zwycięska armia stała się wzorem do naśladowania pod względem organizacji dla powstających wtedy armii południowoamerykańskich, czy japońskiej armii cesarskiej. Zanim jednak sukces został odtrąbiony, wojska państw niemieckich zjednoczone pod dowództwem pruskiego sztabu musiały stoczyć walkę z osobliwym wrogiem, który do historii przeszedł pod nazwą Francs-tireurs lub Heckenschütze. Błyskotliwe zwycięstwo odniesione nad armią cesarza Napoleona III spowodowało we Francji przejęcie władzy przez rewolucyjne siły, nawiązujące do ideałów I i II Republiki. Rachuby na szybkie zakończenie wojny przewidywane przez dwór berliński Wilhelma I spełzły na niczym.  Republikański przywódca Leon Gambetta ogłosił w swojej odezwie do narodu francuskiego obywatelską wojnę przeciw agresorowi. Wojna ta toczona miała być wszystkimi dostępnymi środkami i przy wykorzystaniu zapału ludowego aż do zwycięskiego końca. W listopadzie 1870 roku przeciw regularnej armii niemieckiej wysłano na pola bitew nowosformowane jednostki wojskowe, którym udało się Niemcom kilkakrotnie zadać straty. Rewolucyjny zapał rozniecany przez nowe władze francuskie zaowocował rozpoczęciem na przełomie 1870-1871 roku szeroko zakrojonych działań prowadzonych przez nieregularne francuskie oddziały wojskowe. Grupy przeszkolonych ale nieumundurowanych partyzantów atakowały znienacka wrogie oddziały nie wahając się przed skrytobójstwem i sabotażem na tyłach wroga. Odpowiedzią ze strony najwyższego dowództwa pruskiego była decyzja o rozpoczęciu okupacji zajętego obszaru Francji z wszystkimi tego konsekwencjami – rozstrzeliwaniem złapanych z bronią w ręku i wziętych do niewoli franktirerów, akcjami odwetowymi i pacyfikacjami oraz braniem w miastach zakładników. Działania franktirerów i represje armii niemieckiej wywołały trwający przez ponad 50 lat spór prawny dotyczący traktowania takich działań, a zakończony (czy aby definitywnie?) dopiero pod koniec lat 50‘ XX wieku.  
Jeszcze dziś niezwykle trudno zachować właściwy dystans pomiędzy przepisami wojennego prawa międzynarodowego a propagandą żarliwie stosowaną zawsze przez obie strony konfliktu. Dziś problem nie dotyczy już kwestii działań partyzanckich z II połowy XIX wieku, a podobnych działań z II wojny światowej czy konfliktów powojennych i obecnych. 
Carl Schmitt zauważa, że istniejące napięcie w ocenie działalności partyzanckiej wynika z konfliktu ideologicznego pomiędzy międzynarodowym prawem wojennym, wyrastającym z klasycznych reguł prowadzenia wojny (Kongresu Wiedeńskiego), a „nieregularnością” wprowadzoną do działań wojennych przez rewolucję francuską. Jego zdaniem pogodzenie tych biegunów nie jest możliwe, co widzimy jasno na przykładzie ostatnich konfliktów zbrojnych i stosowanej wartościującej retoryki „terrorysta” lub „bojownik”. 
Prawa wojenne mogą być respektowane wyłącznie w sytuacji konfliktu zbrojnego pomiędzy dwoma równymi sobie podmiotami politycznymi, które wzajemnie akceptują swój równy status w polityce wewnętrznej i zewnętrznej, z którego wynika prawo do obrony swego stanu posiadania. W sytuacji pojawienia się jakiejkolwiek dysproporcji, wynikającej z podważania tego równego statusu („wojna pałacom, pokój chatom”, „agresor”, „państwo bandyckie”, „wojna z terroryzmem” itp.) automatycznie pojawia się pole do powstania „nieregularności”, skutkującej intensyfikacją przemocy. Łatwo zauważyć, że w koncepcji Schmitta przemoc fizyczna stosowana w czasie konfliktu jest wtórna wobec ukrytej przemocy ideologicznej związanej z propagandą. Dotyczy to obu stron konfliktu. Niestety od początków XX wieku europejskie prawo wojenne, które stało się podstawą uniwersalnego prawa międzynarodowego uległo utopijnej pokusie godzenia „regularności” z „nieregularnością”, a prawnicy poświęcać zaczęli czas nie tylko na definiowanie „agresora” czy poszukiwanie możliwości wyeliminowania wojny, co wprowadzenia w obręb prawa wojennego pojęcia „partyzanta”. Wiek XX, od zakończenia regularnej I wojny światowej stał się faktycznie stuleciem acheronty. Był to bękart pochodzący ze związku między „sytą” liberalną demokracją a „głodnym” komunizmem.                   
   
21 lutego – 14 marca 2010 r.

RyM

Tekst pierwotnie publikowany w nr 10/2010 „Templum Novum”.