niedziela, 13 maja 2012

Nad kuflem piwa, głowa się kiwa.


Z księgi Przyjaciół

Robert Burns

Złośliwe prządki tkają nić z kabli telefonicznych wzywających do służby głupcom tego świata, trąbiącym na rogach ulic i placów. Kto chciałby im służyć? Zapewne nikt z Was. Dlatego spryciarze, Ci  ochmistrze papierowej roboty, rajfurzy kurzu biurowego i korynckie córy urzędniczych buduarów, zaganiają nas groźbami na swoje syrenie występy pełne obietnic i gładkich słówek.

Nie zapomnijcie nigdy o wosku, który jest bronią statecznych!
Z racji niemalże stałej gotowości krwioobiegu na przyjęcie nowej dawki alkoholowego znieczulenia kawałek poezji jakże bliskiej i swojskiej. Mając w pamięci ostatnie udane biesiady godne bohaterów skandynawskich sag, swojski utwór poetycki. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w każdej europejskiej gospodzie, knajpie, pubie, czy barze piwnym jest dokładnie tak samo.
Autorem wiersza „Willie Brew'd” jest Robert Burns (XVIII w.), wieszcz niepodległej Szkocji, obrońca jakobickiej tradycji szkockich górali, w czasach gdy groziło za to zesłanie na pustkowia Australii. Poezja Burnsa została oceniona przez Ezrę Pounda jako jedyna dorównująca kunsztowi średniowiecznych trubadurów. Ryszard Wagner nazwał go duchem szczerym, wrażliwym, zdrowym i wesołym, Umysłem subtelnym, wolnym, i jasnym. Natomiast Tomas Carlyle „eolską harfą, na której pospolity wiatr, przechodząc po jej strunach, zmienia się w wymowną melodię”.
Poczytajcie i posłuchajcie dobrze nastrojonej eolskiej harfy, która głosi odwieczną prawdę o mężczyznach, że ich podstawowym dążeniem jest poszukiwanie dobrego towarzystwa i miłej atmosfery. Oby Wam piwa nigdy nie brakło!

Robert Burns
Willie nawarzył

Willie nawarzył parę garnców piwa.
Przyszli pić Allan i Rob, on sam trzeci.
Serc tak beztroskich i nocy tak długiej
Nie znajdzie nikt w całym chrześcijańskim świecie.

Nie byliśmy pijani - mieliśmy w czubie.
Więc gol na zdrowie! I jeszcze strzemienne!
Choć piał już kogut i świtał poranek,
My piliśmy do dna napój jęczmienny.

Zebrała się znowu trójka wesołków.
Wesołków nas trójka, mówię to szczerze.
Wieleśmy nocy szczęśliwych przepili
I wiele ich jeszcze będzie, w to wierzę.

Na niebo wszedł księżyc, znam jego rożek.
Mruga z wysoka ten kusiciel płochy
I swą poświatą wabi nas do domu.
Poczekać jednak będzie musiał trochę.

Ten będzie zdrajcą, tchórzem i łajdakiem,
Kto pierwszy, by odejść, od stołu wstanie.
Kto jednak pierwszy z swego krzesła spadnie,
Ten król wśród nas, a my jego poddani.

Przełożył: J.R.S. Hebda
R. Burns, In Memoriam. Hove Sussex 1992.

Za pamięć Burns'a, przyjaciele!

RyM

(16 V 2004 r.)


Tekst pierwotnie opublikowany w nr 7/ 2007/2008 „Templum Novum”.